czwartek, 23 maja 2013

Poniedziałkowe spotkanie (2/6)

Chyba pójdę za radą otrzymaną poczta: wstawię całość by łatwiej było dokonać oceny.
Teraz część druga z całej szóstki.


Przyjaciele



Jesień szybko minęła, co wy na to kochani
Powoli zima się zbliża, śniegu jeszcze …ani, ani
O obietnicy komuś, kiedyś danej wciąż jednak pamiętam
No i o prezentach różnych, niedługo przecież święta.
Prezenty, więc, w koszyk, przyjaciel przy drzwiach już stoi
Co nieco opowiem teraz wam, drodzy moi
Ma mądre ślepia brązowe i czarny ma nos,
Sterczące ma uszy i brązowo-czarny krótki ma włos,
Ogon, cztery łapy, wcale nie jest groźny, choć wilka udaje,
I jak chce być „wysoki” na dwie łapy staje.
Ma ogromną zaletę, którą jak i ja, nieskromnie się chlubi,
Z ogromną wzajemnością, wszystkie dzieci lubi.
Wziął skądś taki zwyczaj, chyba od nas, ludzi,
Bardzo wszystkim, a najwięcej dzieciom lubi „dawać buzi”.
Tak więc; obrożę, kaganiec, smycz i kosz biorę w ręce,
Drzwi na klucz …nic nie trzeba nam więcej.
Psisko jakby w myślach, jak zwykle zresztą, mi czytało,
Skacze do góry z radości jakby zwariowało,
A gdy powiedziałem, że jedziemy do lasu,
Narobił jak dzikus na schodach hałasu.
Ledwie drzwi auta otwarłem, ten już wskakuje,
Wciska na tylne siedzenie, kosz też obwąchuje,
A, że nosem nic nie wyczuwa, to coś mu nie pasuje,
Zastanawia się pewnie, „… co pan tu kombinuje …”.
Łeb swój przekrzywia raz w lewo raz w prawo,
Jakby rzec chciał do mnie „:..no ruszaj się żwawo…”
Do moich przyjaciół, na polankę leśną wspomnieniom tak miłą,
Jechało się dobrze, nic po drodze się nie przydarzyło.
Psisko wysiadło z autka z lekkim hałasem,
Bo zobaczyło coś w zaroślach tuż pod samym lasem.
Musiałem szybko założyć smycz i obrożę, czyli „spiąć pasami”,
Na koniec kaganiec …przepisy są okrutne, mówiąc między nami…
Przez łączkę, zieloną jeszcze, obaj przeszliśmy spokojnie,
Przyjaciel z kulturą, dumnie kroczy, znaczy … dostojnie,
Przy lewej nodze, spokojnie przy mnie bieży,
Dlatego, że na smyczy, jak w lesie należy.
W prawej ręce kosz trzymam , ten z prezentami
Pewnie wiecie, dla kogo (!?), nie(?!) …zgadujcie więc sami …
Koniec polanki, lasek się nie zmienił,
Rozglądam się wokół, wszystkie barwy jesieni …
Już ścieżkę znajoma znajduję, rozglądam się ciekawie,
Wokół cicho jak makiem zasiał, ślady jakieś w trawie,
Jesień już późna, ptaszków nie słychać,
Zapachy lasu wspaniałe, aż chce nam się kichać,
Tupotu sarenek, ni w trawie szumu nie słychać zajęcy,
Psisko łeb swój przechyla, czy cisza go męczy…
Może coś słyszy, może coś „mówi” mu nos…
Nagle skoczył do góry, a ja …w śmiech na głos.
Wyobraźcie sobie, nagle spod krzaczka wyskoczyło „coś”...
Jakiś śmieszny ludek, w zielonej czapce, zielonym kubraku i uciekł bez słowa…
A mój „bohater” …za mnie się chowa!
Wiedziałem, że to straż przednia króla, Lesiczka Czwartego,
I w pobliżu zapewne jest cała świta orszaku królewskiego.
Ja znany, lecz obok mnie, obca im „osoba”, …ciekawe będzie zapoznanie,
Chwila obawy z obu stron minęła, ludki już na polanie.
Ciekaw jestem bardzo, kto nas dziś przywita …
Obok króla widzę …jakaś dama, za nią dwórek świta …
Toż to jest piękność leśna, nie opiszą tego żadne słowa,
Królowa, uwielbiana przez lud krasnoludków, Piękna Wrzosowa,
O której ptasie radio i prasa leśna donosiła,
Że dobra dla swego ludu, roślin, ptaszków i zwierząt leśnych miła.
Przyjaciel mój już cieszy się, łbem kiwa, to znaczy, że wszystkim się kłania,
Ogonem macha , widać cieszy się ze spotkania.
Lud krasnoludków już widać z nim oswojony.
Król zadowolony coś szepcze do królowej-żony.
Panowie krasnoludkowie poważni, dwórki radosne, z czegoś się śmieją,
I na „sierściucha” patrzą z podziwem i jakby … z nadzieją …
Po chwili z nich jedna, zwana Borówka Śmiała,
Bo odważna, nikogo i niczego nie bojąc się, zapytała
Swym milutkim głosem przyjaciela mojego:
„…czy możesz nas po lesie powozić … kolego…?”
I tu wierzcie mi ja i cały tłum oniemiał
Ja słucham i myślę … on ...prośbę zrozumiał (!)
Wszak prośba kobiety, cóż ja tu znaczę …
Wieź lud na spacer … niech i ja to zobaczę…
Kolejka mała zaraz się stworzyła
Wszyscy chcą pojeździć, atmosfera miła,
Że ludek to mały wzrostem, to jednak przecie
Nie zmieszczą się, na raz, wszyscy na psim grzbiecie.
Koło dwudziestu „jeźdźców” na jedną jazdę wsiadało,
A że niektórym raz jechać było za mało
Razem ze świtą, królową, królem … kilkanaście jazd było.
Bez śmiechów, żartów, okrzyków się nie obyło.
Ja w międzyczasie, prezenty z kosza złożyłem na trawie,
Król jak przystało na króla, spojrzał łaskawie,
Na dżemiki, serki, owoce suszone, miód lipowy,
Ciasteczka, grahamki, masełko, chlebek razowy …
Tłumek ciekawie i łakomie prezenty ogląda,
Jednak król patrzy i dziwnie na mnie spogląda,
Jakby na coś czekał, czegoś jeszcze się spodziewał,
Chwilami, jakby, na kogoś się gniewał …
By więc nie nadużywać więcej jego cierpliwości,
Najważniejszy, obiecany prezent, z kosza głębokości,
Oburącz wyciągam wielki wieniec z …czosnku głów,
Królowej, królowi, całemu ludkowi zabrakło wprost słów…
Gdy ujrzeli wieniec spleciony misternie rękami mej żony,
Cały tłumek krasnali stał bez słów, wzruszony,
A gdy z dna koszyka wyjąłem książeczki, też w darze,
Król również do nich zajrzał, dwornie i długo dziękował, jako zwyczaj każe,
Te słowa mówiąc na zakończenie: „…i dzięki tym darom już nie boimy się chłodu…
Jak w księgach tych piszą, o czosnku i ziołach leczniczych, i właściwościach miodu.”
Długo jeszcze trwała zabawa na polance,
Skoki i … jazdy jeszcze, muzyczka i śpiewy, nawet i tańce.
Czas było, chociaż szkoda, wracać do domu,
Gdy niejedna z panien łezki wycierała po kryjomu
A gdy przyrzekłem, że zimą postaramy się przyjechać,
Przestali ludkowie smutno na nas patrzyć a …dziewczyny szlochać.
Tak im spodobała się jazda na „sierściucha” grzbiecie,
Jak chyba żadna, nawet najlepsza, wycieczka na świecie.
A i psisko moje smutną, również, mordkę miało,
Do domu jakoś jechać z takiego spaceru nie chciało…
Gdy powiedziałem mu szeptem, że na obiad też … czosnek dostanie,
Popędził do auta, na karku złamanie,
A w domu, obiad zjadłem, po za tym nic ciekawego…
Smaczny kapuśniaczek … i chleb razowy do tego,
Michę kaszy z czosnkiem Bossowi dałem, do tego mięsa kęs duży,
Bo Boss, zwie się „ sierściuch”, co za konia służył,
Ten, co najpierw bał się jednego krasnala,
Przyjął potem na siebie rolę krasnali wasala
A potem im wszystkim, za konia, z radością służył,
I jak mi się zdaje, w pewnej pannie się zadurzył …
To tyle z poniedziałkowej późnojesiennej wycieczki,
Relacji już koniec, bo i niebo zapaliło swoje gwiazdo-świeczki
Jeśli pojadę zimą, też wam spotkanie opiszę,
Las zimą i zimową, leśną ciszę…

(07.12.2006.) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz