piątek, 24 maja 2013

Poniedziałkowe spotkanie (3/6)

Czas na część kolejną ...


Zaproszenie od przyjaciół


Gdy pierwszy tej zimy, w piątek, śnieg pokrył ziemię
Wcześnie rano, Boss, którego już znacie już imię,
Uwagę ma zwrócił, w parapet uderzając łapami,
Posłaniec umyślny siadł na moim oknie i machał skrzydełkami.
A że skrzydlaty posłaniec nie uciekał wcale,
Zrozumiałem, że właśnie przysłały go krasnale.
U szyi, na trawce miał kawałeczek białej kory mały,
W ten sposób zaproszenie dla nas przysłały.
Jedno tylko słowo w zaproszeniu napisane było:
„Zapraszamy”, …a w sercu jakoś mi ciepło się zrobiło.
Już wiecie zapewne , kto nas zapraszał …
Boss list wąchał (wszak czytać nie umie), ogonem machał,
Zaczął wariować, do góry wciąż skakał, piszczał i szczekał
Bałem się, że posłańca wystraszy, chociaż jak i ja na zaproszenie czekał.
Lecz ptaszek, łapkami przebiera, skrzydełkami macha,
Jakby wcale się nie bał czworonożnego stracha.
Przez okno wlatuje, na psim grzbiecie siada …
I z Bossem jak z kolegą po jakiemuś gada (!!!)…
Domyśliłem się, jak i stworzenia leśne, w tym i krasnale,
Że mój przyjaciel chociaż pies, to nie groźny jest wcale.
Te gaduły największe na świecie, ptaszkom powiedziały,
Żeby się stworzenia leśne, Bossa nie bały.
Uspokojony o los posłańca do kuchni się udałem,
By zjeść śniadanie, bo niedawno wstałem,
A tu obaj za mną idą, …znaczy jeden jedzie kłusem
Boss gościowi szepnął: „chodź ze mną, on nie jest chytrusem”.
Jak zwykle kudłaty swoja ulubioną(!) kromkę chleba zjada,
A skrzydlaty posłaniec na brzegu talerzyka mi siada.
Oczywiście śniadanie oba stwory ze mną wcinały:
Duży drugą kromkę chleba, ziarenka i skwarkę ten mały.
Śniadanie minęło i powiem wam szczerze,
W iście przyjaznej i miłej atmosferze.
Na małej karteczce krótki, do krasnali, liścik skreśliłem;
I posłańca nakarmionego, oknem wypuściłem.
Miałem przy tym śmiechu z tymi dwoma stworami,
Co na pewno rzadko się zdarza jak wiecie sami,
Przyjaźń jakaś, aż uwierzyć trudno, między nimi powstała …
Bo się zachciało kudłaczowi (i nawet ta sztuka się jemu udała!)
„Buzi bać” (po psiemu), posłańcowi i liznął go po głowie!…
Co było dalej wkrótce wam opowiem,
Jestem ciekaw tej wycieczki, jeśli dopisze zdrowie,
A skądinąd wiem, Leśną Zimową Olimpiadę krasnoludki będą miały
Ponieważ z innych lasów krasnale też zaproszenia dostały.

(27.01.2007.) 

czwartek, 23 maja 2013

Poniedziałkowe spotkanie (2/6)

Chyba pójdę za radą otrzymaną poczta: wstawię całość by łatwiej było dokonać oceny.
Teraz część druga z całej szóstki.


Przyjaciele



Jesień szybko minęła, co wy na to kochani
Powoli zima się zbliża, śniegu jeszcze …ani, ani
O obietnicy komuś, kiedyś danej wciąż jednak pamiętam
No i o prezentach różnych, niedługo przecież święta.
Prezenty, więc, w koszyk, przyjaciel przy drzwiach już stoi
Co nieco opowiem teraz wam, drodzy moi
Ma mądre ślepia brązowe i czarny ma nos,
Sterczące ma uszy i brązowo-czarny krótki ma włos,
Ogon, cztery łapy, wcale nie jest groźny, choć wilka udaje,
I jak chce być „wysoki” na dwie łapy staje.
Ma ogromną zaletę, którą jak i ja, nieskromnie się chlubi,
Z ogromną wzajemnością, wszystkie dzieci lubi.
Wziął skądś taki zwyczaj, chyba od nas, ludzi,
Bardzo wszystkim, a najwięcej dzieciom lubi „dawać buzi”.
Tak więc; obrożę, kaganiec, smycz i kosz biorę w ręce,
Drzwi na klucz …nic nie trzeba nam więcej.
Psisko jakby w myślach, jak zwykle zresztą, mi czytało,
Skacze do góry z radości jakby zwariowało,
A gdy powiedziałem, że jedziemy do lasu,
Narobił jak dzikus na schodach hałasu.
Ledwie drzwi auta otwarłem, ten już wskakuje,
Wciska na tylne siedzenie, kosz też obwąchuje,
A, że nosem nic nie wyczuwa, to coś mu nie pasuje,
Zastanawia się pewnie, „… co pan tu kombinuje …”.
Łeb swój przekrzywia raz w lewo raz w prawo,
Jakby rzec chciał do mnie „:..no ruszaj się żwawo…”
Do moich przyjaciół, na polankę leśną wspomnieniom tak miłą,
Jechało się dobrze, nic po drodze się nie przydarzyło.
Psisko wysiadło z autka z lekkim hałasem,
Bo zobaczyło coś w zaroślach tuż pod samym lasem.
Musiałem szybko założyć smycz i obrożę, czyli „spiąć pasami”,
Na koniec kaganiec …przepisy są okrutne, mówiąc między nami…
Przez łączkę, zieloną jeszcze, obaj przeszliśmy spokojnie,
Przyjaciel z kulturą, dumnie kroczy, znaczy … dostojnie,
Przy lewej nodze, spokojnie przy mnie bieży,
Dlatego, że na smyczy, jak w lesie należy.
W prawej ręce kosz trzymam , ten z prezentami
Pewnie wiecie, dla kogo (!?), nie(?!) …zgadujcie więc sami …
Koniec polanki, lasek się nie zmienił,
Rozglądam się wokół, wszystkie barwy jesieni …
Już ścieżkę znajoma znajduję, rozglądam się ciekawie,
Wokół cicho jak makiem zasiał, ślady jakieś w trawie,
Jesień już późna, ptaszków nie słychać,
Zapachy lasu wspaniałe, aż chce nam się kichać,
Tupotu sarenek, ni w trawie szumu nie słychać zajęcy,
Psisko łeb swój przechyla, czy cisza go męczy…
Może coś słyszy, może coś „mówi” mu nos…
Nagle skoczył do góry, a ja …w śmiech na głos.
Wyobraźcie sobie, nagle spod krzaczka wyskoczyło „coś”...
Jakiś śmieszny ludek, w zielonej czapce, zielonym kubraku i uciekł bez słowa…
A mój „bohater” …za mnie się chowa!
Wiedziałem, że to straż przednia króla, Lesiczka Czwartego,
I w pobliżu zapewne jest cała świta orszaku królewskiego.
Ja znany, lecz obok mnie, obca im „osoba”, …ciekawe będzie zapoznanie,
Chwila obawy z obu stron minęła, ludki już na polanie.
Ciekaw jestem bardzo, kto nas dziś przywita …
Obok króla widzę …jakaś dama, za nią dwórek świta …
Toż to jest piękność leśna, nie opiszą tego żadne słowa,
Królowa, uwielbiana przez lud krasnoludków, Piękna Wrzosowa,
O której ptasie radio i prasa leśna donosiła,
Że dobra dla swego ludu, roślin, ptaszków i zwierząt leśnych miła.
Przyjaciel mój już cieszy się, łbem kiwa, to znaczy, że wszystkim się kłania,
Ogonem macha , widać cieszy się ze spotkania.
Lud krasnoludków już widać z nim oswojony.
Król zadowolony coś szepcze do królowej-żony.
Panowie krasnoludkowie poważni, dwórki radosne, z czegoś się śmieją,
I na „sierściucha” patrzą z podziwem i jakby … z nadzieją …
Po chwili z nich jedna, zwana Borówka Śmiała,
Bo odważna, nikogo i niczego nie bojąc się, zapytała
Swym milutkim głosem przyjaciela mojego:
„…czy możesz nas po lesie powozić … kolego…?”
I tu wierzcie mi ja i cały tłum oniemiał
Ja słucham i myślę … on ...prośbę zrozumiał (!)
Wszak prośba kobiety, cóż ja tu znaczę …
Wieź lud na spacer … niech i ja to zobaczę…
Kolejka mała zaraz się stworzyła
Wszyscy chcą pojeździć, atmosfera miła,
Że ludek to mały wzrostem, to jednak przecie
Nie zmieszczą się, na raz, wszyscy na psim grzbiecie.
Koło dwudziestu „jeźdźców” na jedną jazdę wsiadało,
A że niektórym raz jechać było za mało
Razem ze świtą, królową, królem … kilkanaście jazd było.
Bez śmiechów, żartów, okrzyków się nie obyło.
Ja w międzyczasie, prezenty z kosza złożyłem na trawie,
Król jak przystało na króla, spojrzał łaskawie,
Na dżemiki, serki, owoce suszone, miód lipowy,
Ciasteczka, grahamki, masełko, chlebek razowy …
Tłumek ciekawie i łakomie prezenty ogląda,
Jednak król patrzy i dziwnie na mnie spogląda,
Jakby na coś czekał, czegoś jeszcze się spodziewał,
Chwilami, jakby, na kogoś się gniewał …
By więc nie nadużywać więcej jego cierpliwości,
Najważniejszy, obiecany prezent, z kosza głębokości,
Oburącz wyciągam wielki wieniec z …czosnku głów,
Królowej, królowi, całemu ludkowi zabrakło wprost słów…
Gdy ujrzeli wieniec spleciony misternie rękami mej żony,
Cały tłumek krasnali stał bez słów, wzruszony,
A gdy z dna koszyka wyjąłem książeczki, też w darze,
Król również do nich zajrzał, dwornie i długo dziękował, jako zwyczaj każe,
Te słowa mówiąc na zakończenie: „…i dzięki tym darom już nie boimy się chłodu…
Jak w księgach tych piszą, o czosnku i ziołach leczniczych, i właściwościach miodu.”
Długo jeszcze trwała zabawa na polance,
Skoki i … jazdy jeszcze, muzyczka i śpiewy, nawet i tańce.
Czas było, chociaż szkoda, wracać do domu,
Gdy niejedna z panien łezki wycierała po kryjomu
A gdy przyrzekłem, że zimą postaramy się przyjechać,
Przestali ludkowie smutno na nas patrzyć a …dziewczyny szlochać.
Tak im spodobała się jazda na „sierściucha” grzbiecie,
Jak chyba żadna, nawet najlepsza, wycieczka na świecie.
A i psisko moje smutną, również, mordkę miało,
Do domu jakoś jechać z takiego spaceru nie chciało…
Gdy powiedziałem mu szeptem, że na obiad też … czosnek dostanie,
Popędził do auta, na karku złamanie,
A w domu, obiad zjadłem, po za tym nic ciekawego…
Smaczny kapuśniaczek … i chleb razowy do tego,
Michę kaszy z czosnkiem Bossowi dałem, do tego mięsa kęs duży,
Bo Boss, zwie się „ sierściuch”, co za konia służył,
Ten, co najpierw bał się jednego krasnala,
Przyjął potem na siebie rolę krasnali wasala
A potem im wszystkim, za konia, z radością służył,
I jak mi się zdaje, w pewnej pannie się zadurzył …
To tyle z poniedziałkowej późnojesiennej wycieczki,
Relacji już koniec, bo i niebo zapaliło swoje gwiazdo-świeczki
Jeśli pojadę zimą, też wam spotkanie opiszę,
Las zimą i zimową, leśną ciszę…

(07.12.2006.) 

czwartek, 16 maja 2013

Poniedziałkowe spotkanie (1/6)

  Zgodnie z postem założycielskim tego bloga, wprowadzającym w jego tematykę, dziś coś dla maluchów.
Kilka lat już minęło, gdy napisałem kilku częściową bajkę dla milusińskich, taką w starym stylu, stylu lat minionych bezpowrotnie. Bezpowrotnie, bo wiadomo, ze nie wrócą lata bajek dla dzieci pisane bez futurystycznego patrzenia w przyszłość, pozwalające dziecku na fantazjowanie. Być może cukierkowe fantazjowanie ...
 Byłbym wdzięczny za szczere ale rzeczowe wypowiedzi, jeśli nawet negujące, co będzie dla mnie sygnałem : skasować ten post, czy opublikować pozostałe odcinki.

Niespodziewana przygoda



Dzisiaj rano gdy zobaczyłem słoneczko w moim oknie,
Spojrzałem na niebo i zjadłem śniadanie,
Wiadro chwyciłem i pojechałem na grzybobranie.
Ale ...już wiecie kochani spóźniłem się okropnie,
Grzybki już dawno wyzbierano,
A te, co zostały ktoś zebrał dziś rano
Troszkę zmartwiłem się i zapał mój gdzieś znikł
Leczco to, ścieżynką leśną idę i słyszęapsik,
Patrzę wokoło nikogo nie widzę,
Apsik, ktoś kichnął, apsik.
Oczy zamykam, otwieram,wokoło patrzę.
Apsik,lecz nikogo nie ma
Gdzieś się schował łotrze
Znów, a..psikmój spokój znikł.
Wiaderko odwracam na denku siadam,
Patrzę pod nogi iniemal nie padam,
Bo w smudze cienia
Wydaje mi się, ...czy mam przywidzenia:
Żółty kubraczek, niebieskie butki, spodnie czerwone,
Paseczek złoty, na głowie miast czapeczki widzękoronę!
Widziały wiele już moje oczy ale korony na głowie króla,
I to żywegotego przenigdy, nawet na wyspach Hula Gula.
Patrzymy obaj na siebie, nie wiemy jak się zachować,
Ja mocno zaskoczony, ludzik w koroniejakby chciał się schować,
Wiec przedstawiam się, zagadując do niego w swojej ludzkiej mowie:
Witam Waszą Maleńkość Wysoką, widzę, że nie bardzo coś zdrowie
Katarek, Waszą Krasnoludkość chwyciła okrutny
To tak jak u nas ludzikichasz Waść i żeś smutny
Na to Jego Wysokość dwornie również się przedstawił,
Czym mnie też z kłopotliwej sytuacji wybawił,
Podał swoje imię,Lesiczek Czwarty jemu było
Od słowa, do słowa wszystko się wyjaśniło.
Otóż wczoraj, na leśnej ścieżce, odbywał jak co ranka spacerek szybki,
Spotkał przedszkolaka, który z mamą przyjechał do lasu na grzybki,
Chłopczyk straszny miał katar i apsikał okropnie
Nie myślał Jego Wysokość, że ten ludzki zarazek krasnoludki dotknie.
Zwyczajem krasnoludków wyszedł, z całą świtą, więc na spotkanie,
Nie przewidział biedak, co dalej się stanie
Przedszkolak kichnął, zarazki poleciały
Wielka strugą na króla jak i orszak cały
Co dalej się stało przewidzieć łatwo przecie,
Wielka choroba zapadła w krasnoludków świecie.
Król wielce zatroskany, o radę mnie prosi,
O naród swój się martwi, choć sam katusze znosi,
Co chwila aaa ...psika i nos swój wyciera,
Już chyba dziesiątą chustę z kieszeni wybiera.
Myślałem, jak pomóc ludkowi chorobą dotkniętemu
I jego królowi, Lesiczkowi Czwartemu
Kanapki, więc wyciągam, króla też częstuję
I naglemam lekarstwozapach czosnku czuję
Kanapki z czosnkiem zwykle do lasu biorę,
Najlepsze lekarstwo nakatarskązmorę,
Bo jeśli czasem nogi, rosą mam zmoczone,
Kataru ja nie załapię, a ode mnie córki ani też żona
Król, co prawda, troszeczkę się krzywił
Ale zjadł odważnie, czym mnie nie zadziwił.
Do picia miałem sok z malin, z wodą rozcieńczonym
On łyknął z kubeczka (przez dworzanina podstawionym).
Kanapki podzieliłem między orszak mały,
Które, wzorem króla, wszystkie krasnale, odważnie pozjadały.
Chwile tak sobie porozmawialiśmy, czas szybko upłynął
Królowi humorek powrócił, katar też mu minął.
Dworzanie wokół nas radośnie biegali,
Już wcale (po kanapce z czosnkiem) nie …”apsikali
Wszak krasnale to naród mądry, odważny i zdrowy,
Choć leczą się leśnymi, pachnącymi ziołami,
Dojdzie im zapach nowy czosnkowy,
Bo na Jego Wysokości prośbę (malutkie żądanie)
Muszę wziąć parę ząbków czosnku na następne spotkanie.



(18.09.2006.)